Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi krasu z wioski Golanka. Mam przejechane 23890.85 kilometrów w tym 1779.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.07 km/h i jest mi z tym dobrze.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krasu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
122.20 km 0.00 km teren
07:37 h 16.04 km/h:
Maks. pr.:47.50 km/h
Temperatura min:13.0
Temperatura max: 36
Podjazdy:1390 m
Kalorie: 3599 kcal
Rower:K r o s s

Slovakia 2013 - Dzień 2 - Esencja Słowacji.

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 11.06.2013 | Komentarze 0

Rano wstaję, wystawiam nos za namiot i nie pada. To dobry znak, robię śniadanko, pakuję wszystko i wyruszam w trasę. Na początek kilka podjazdów, o dziwo bardzo dużo polskich tirów, jakieś 80% tirów z rejestracją PL. Drogę remontują a miejscami to jest więcej dziur niż dobrej drogi. Całe szczęście nie wieje tak strasznie z rana. Po drodze mijam ruiny zamku Cicava, mam ochotę wdrapać się na górę ale czas goni i robię tylko kilka zdjęć i jadę dalej. Dojeżdżam do miejscowości Vranov nad Topl’ou, tam trochę błądzę, zahaczam o coś w stylu rynku. Robię zapasy w lidlu i pytam o drogę, aż w końcu udaje mi się znaleźć odpowiedni wyjazd z miasta, prosto na góry Slańsko – Tokajskie.
Vodna nadrz Velka Domasa © Krasu


Cicavianska panna © Krasu

Tablica przy ruinach © Krasu

W centrum Vranov nad Topl’ou © Krasu


Po wyjeździe z miasta krajobraz zaczyna robić się coraz ciekawszy. Widać że droga prowadzi wprost w góry. Po drodze mijam slumsy rumuńskie, niestety to dość częsty widok we wschodniej Słowacji, syf takie że szok i wszędzie pełno dzieci. Domy zrobione z czego się tylko da, widywałem nawet jakieś lepianki z błota. Za miastem mijam też jakąś fabrykę i kamieniołom, po czym już drogą w lesie wspinam się cały czas w górę. Po drodze mijam piękną wioskę, tereny cudowne, droga pnie się serpentynami. Na asfalcie zaznaczone kilometry do przełęczy i doping dla kolarzy „makaj”.

W stronę gór © Krasu

Tereny przemysłowe © Krasu

Rumuńskie slumsy © Krasu

Wszędobylskie dzieci © Krasu

Piękna górska trasa © Krasu

W dole wioska przez którą przejeżdżałem chwilę wcześniej © Krasu

Makaj! już tylko 500m! © Krasu

Na przełęczy Herlianske Sedlo - 660 m n.p.m. ( w nogach czułem jakby było grubo ponad 1000m ) © Krasu

Niestety droga po przełęczy się psuje, dużo dziur i węższa szosa. Zjeżdżam do gejzera w Herl’anach ale niestety do następnego wybuchu jest ponad 2 godziny także nie czekam. Zamieniam tylko kilka słów z jakimś Słowakiem, jak sie okazuje mają tam jakieś sympozjum z uczelni.
Słowackie krajobrazy © Krasu

Do wybuchu gejzeru jeszcze ze 2 godziny © Krasu

Koło gejzeru w Harl'anach © Krasu

Pogoda znacznie się poprawia, wychodzi Słońce które jest już zemną do końca dnia. Piękne tereny, koło drogi dużo dzikich róż i drzew sadzonych w jednakowych odległościach do siebie, chyba jabłoni lub jakiś owocowych, po prostu bajka. Przejeżdżam koło lotniska jakiegoś, chyba jakiś aeroklub bo to tylko trawiaste lotnisko i widzę na polu ledwie jeden szybowiec tylko. Do samych Koszyc teren bardzo interwałowy, ciągle pod górkę i z górki. Jeszcze przed miastem robię postój na podładowanie energii, zjadam jakąś zupkę chińską, najgorsza jaką w życiu jadłem.. coś zrobione na Tajwanie… pomidorowa która nawet koloru nie miała czerwonego.. boli mnie potem po niej brzuch… Podczas kuchcenia powoli schodzą się dzieciaki rumuńskie. Niby nieśmiałe z czasem bawią się coraz bliżej, aż w końcu podkopują dziurawą piłkę nawet pod mój rower. Na szczęście to już gdy mam wszystko popakowane i jadę dalej.
Słowackie krajo.brazy © Krasu

Uwaga na samoloty! © Krasu

Red Bullowski samolot na emeryturze © Krasu



Po kilku górkach w końcu ukazują się Koszyce, bardzo ładnie umiejscowione miasto. Niestety trudno mi wjechać do niego, musze najpierw kawałek jechać dwupasmówką, no masakra jaki ruch jak się źle jedzie. Przerzucam się potem na chodnik. Wstępuje do lidla koło dworca, rower zostawiam już w środku i proszę ochroniarza o przypilnowanie po angielsku, wygląda jakby nic nie zrozumiał ale mina poważna i „Ok, ok”. Po zrobieniu zakupów dziękuję za przypilnowanie i spadam do centrum. Tam mi się bardzo podoba, ładna katedra, piękna główna ulica, fontanna lejąca wodę w rytm muzyki, fontanna z kamieni ze znakami zodiaków. Ogólnie bardzo dobre wrażenie robią na mnie Koszyce. Spotykam też policję na rowerach! Wyjeżdżając z miasta mija mnie cała plejada zabytkowych aut z czasów „Mafi” gry która bardzo lubiałem. Co chwila przystaję i robie zdjęcia coraz to innym zabytkom. Klimatu dodają stroje kierowców i pasażerów, przeważnie w starym stylu.
Zaciekawiony chłopczyk z przebitą piłką © Krasu

Bawiące się rumuńskie dzieciaki © Krasu

Panorama Koszyc © Krasu

Graffiti w Koszycach © Krasu

Koszyce miastem kultury © Krasu

Główna ulica w Koszycach © Krasu

Katedra w centrum © Krasu

Policja patroluje na rowerach © Krasu

Fontanna w rytm muzyki, z tył budynek teatru © Krasu

Centrum Koszyc © Krasu

Centrum Koszyc © Krasu

Zabytkowe samochody © Krasu

Przodek Formuły 1 © Krasu

Zabytkowe samochody © Krasu


Po wyjeździe z miasta kieruję się w stronę Preszowa, omijam jednak główną drogą I strasznymi “zadupiami” jadę do celu szukając po drodze miejsca na nockę. Teren staję się coraz bardziej lesisty a ja coraz bardziej zmęczony także pytam jednej pani w ogródku o rozbicie namiotu, ta jednak nie wie i każe się pytać męża. Ten jednak nie pozwala to jadę dalej. Znajduję fajną miejscówkę po drugiej stronie rzeki, koło domków kempingowych które prawie wszystkie pozamykane. Ale jednak stwierdzam że jadę dalej bo nie wiadomo co by było jakby akurat ktoś do niego przyjechał. Dostaję ochoty do jazdy i naparzam jeszcze z godzinę, słonko fajnie świeci, tereny dalej górkowate ale coraz więcej łąk. W przedostatniej wiosce przed Preszowem pytam pani koszącej trawnik o rozbicie namiotu. I tym razem strzał w dziesiątkę, pani Anna mówi trochę po Polsku, wszystko ładnie pięknie nawet mam zaproszenie do domu spać jednak wybieram opcje rozbicia się na tyłach. Robię sobie kolacje, pani opowiada mi całą historię życia, rodziny i męża, bardzo sympatyczni ludzie. Wieczorem idę się umyć do domu a z rana czeka na mnie kawka i śniadanie. Dostaję nawet łóżko polowe do namiotu coby mi było miękko, a w nocy pilnują mnie dwa psy. Po prostu prawdziwa gościnność.
W ogrodzie u pani Anny © Krasu




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miesc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]