Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi krasu z wioski Golanka. Mam przejechane 23890.85 kilometrów w tym 1779.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.07 km/h i jest mi z tym dobrze.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krasu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:624.90 km (w terenie 32.60 km; 5.22%)
Czas w ruchu:26:47
Średnia prędkość:21.89 km/h
Maksymalna prędkość:55.50 km/h
Maks. tętno maksymalne:42 (27 %)
Suma kalorii:14621 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:39.06 km i 1h 47m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
27.80 km 0.00 km teren
01:08 h 24.53 km/h:
Maks. pr.:39.40 km/h
Temperatura min:14.0
Temperatura max: 26
Podjazdy: m
Kalorie: 419 kcal
Rower:K r o s s

Praca.

Czwartek, 30 czerwca 2011 · dodano: 01.07.2011 | Komentarze 0

Czwartek nawet ładny ;)
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
27.50 km 0.00 km teren
01:16 h 21.71 km/h:
Maks. pr.:37.20 km/h
Temperatura min:15.0
Temperatura max: 25
Podjazdy: m
Kalorie: 467 kcal

Praca.

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 2

Fota z niedzielnego śmigania na maxa ;)
Gramy na MAXXXA ;) © Krasu
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
38.60 km 28.50 km teren
h km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura min:17.0
Temperatura max: 28
Podjazdy: m
Kalorie: 1295 kcal
Rower:K r o s s

Beskid Niski.

Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 0

Niedzielny, poobiadkowy wypadzik popluskać się w błotku ;) Podjechałem autem do Gorlic aby nie tracić czasu na dojazd rowerem. Tam zostawiam mazdeczke pod szpitalem i żółtym szlakiem zmierzam na przełęcz Żdżar. Najpierw spokojnie asfaltem, a potem zarośniętym na maska wąwozem, w pokrzywach do pasa. Z przełęczy zielonym szlakiem na Magure Małastowską. Coś dziś miałem problem z trzymaniem się szlaku, zgubiłem go pewnie koło 10 razy.... Raz zjechałem niepostrzeżenie z zielonego, przedzieram się przez trawy wyższe odemnie ( a ja nie taki niski bo 194cm ;P) A tu w środku niczego koleś ma działeczkę, pali ognisko i popija piwko. Mówię ładnie dzień dobry, już się mam pytać o drogę a tu gleba ;) Pozbierałem się z tych chaszczy i mnie koleś naprowadził na szlak. Miałem ze sobą gsa w komórce ale nie jest on za dokładny. W lesie ciągle mokro, w pewnym momencie miedzy bajorkiem a drzewem jest wąska ścieżka no i się nie mieszczę… trące równowagę i nie chcąc cały wylądować w bagienku podpieram się noga która topi się po łydy w bagnie :D Na Magure szlak cały przejezdny, fajnie się mknie pośród drzew. Krótki odpoczynek w schronisku, w którym obsługa siedzi w piwnicy i mini windą podaje zamówione piwko ;) Powrót do Gorlic niebieskim szlakiem. W kilku miejscach sprowadzam bo mnie psycha nie puszcza po kamerdolcach z takim nastromieniem. Ale szlak ogólnie fajowy, dużo ciekawszy od zielonego. Oczywiście w jednym miejscu go gubię i się przedzieram przez chaszcze ;) Wycieczka krótka ale treściwa.
Gorlice->Przełęcz Zdżar(550)->Sołtysia Góra(600)->Wierch(705)->Magura Małastowska(813)->Schronisko PTTK->Magura again->Ostry Dział (675)->Przełęcz Owczarska (501)->Huszcza(581)->Obocz(627)->Siary->Gorlice
W sumie 813 m n.p.m. to mój nowy rekord wysokości rowerem ;)



Maslana Gora. © Krasu

Panoramka z Beskidu Niskiego © Krasu

Czesto gubiłem szlak, co czasem kończyło się prowadzeniem roweru. © Krasu

Zielony szlak. © Krasu

Mała wpadka ;) © Krasu

Na Magurze Małastowskiej. © Krasu

Wyciąg krzesełkowy na magurze. © Krasu

Schroisko PTTK na Magurze Małastowskiej. © Krasu

Powrót niebieskim szlakiem. © Krasu

Gdzieś tam w Beskidzie Niskim. © Krasu

Trawy beskidu. © Krasu

Miejscami bywało ciężko. © Krasu


Dane wyjazdu:
27.40 km 0.00 km teren
01:14 h 22.22 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura min:13.0
Temperatura max: 42
Podjazdy: m
Kalorie: 447 kcal

Praca.

Środa, 22 czerwca 2011 · dodano: 23.06.2011 | Komentarze 0

Standard.
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
28.60 km 0.00 km teren
01:17 h 22.29 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura min:12.0
Temperatura max: 27
Podjazdy: m
Kalorie: 467 kcal

Praca.

Wtorek, 21 czerwca 2011 · dodano: 21.06.2011 | Komentarze 0

Zarówno rano i jak i podczas powrotu trochę mnie skropiło deszcze ale bez tragedii.
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
25.10 km 0.00 km teren
01:30 h 16.73 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura min:14.0
Temperatura max: 25
Podjazdy: m
Kalorie: 691 kcal
Rower:K r o s s

Skamieniałe Miasto.

Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 21.06.2011 | Komentarze 0

Niedzielna wycieczka rowerowa w większym gronie. Zahaczyliśmy o dworek w Kąśnej Dolnej ale zaczęło grzmieć więc ekspresowo dojechaliśmy do skamieniałego miasteczka, gdzie przeczekaliśmy burzę. Trochę zimno jak na prawie lato ;)

Dane wyjazdu:
27.40 km 0.00 km teren
01:16 h 21.63 km/h:
Maks. pr.:41.50 km/h
Temperatura min:16.0
Temperatura max: 34
Podjazdy: m
Kalorie: 817 kcal
Rower:K r o s s

Praca.

Środa, 15 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 0

Pękło dziś 2k w tym sezonie, fajnie zważywszy że dopiero czerwiec :) Nie ogarniam co jest z tymi kcal na licznikach, ten sam dystans a nowy licznik daje prawie 2 razy więcej niż stary.
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
27.40 km 0.00 km teren
01:19 h 20.81 km/h:
Maks. pr.:41.60 km/h
Temperatura min:12.0
Temperatura max: 31
Podjazdy: m
Kalorie: 466 kcal

Pracowo.

Wtorek, 14 czerwca 2011 · dodano: 17.06.2011 | Komentarze 0

Leniwie ;)
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
27.30 km 0.00 km teren
01:13 h 22.44 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura min:11.0
Temperatura max: 27
Podjazdy: m
Kalorie: 449 kcal

Work.

Poniedziałek, 13 czerwca 2011 · dodano: 14.06.2011 | Komentarze 0

Zborovskie klimaty. © Krasu
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
180.30 km 2.00 km teren
08:28 h 21.30 km/h:
Maks. pr.:52.50 km/h
Temperatura min:13.0
Temperatura max: 23
Podjazdy: m
Kalorie: 5416 kcal
Rower:K r o s s

Bardejov [SK]

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 1

Już w ciągu tygodnia postanowiłem że zrobię sobie sobotę rowerową, taką od początku do końca. Jeszcze we czwartek prognozy pogody były idealne, słońce i niewygórowane temperatury. Niestety już w piątek zapowiadali znowu deszcz… i bądź tu mądry. No ale nic, przygotowuje w piątek rower i nastawiam budzik na 5 rano. Wstaję rano i niebo zachmurzone ale nie pada. Postanawiam więc jednak jechać, a w razie czego wrócić wcześniej do domu. Zastanawiam się czy brać ze sobą wiatrówkę bo jest dość ciężka i ciepła, w końcu zabieram i to był strzał w dziesiątkę, bez niej zmarzłbym i to porządnie. Jadę w stronę Gorlic przez Turze i Moszczenicę. Ujechałem ledwo do Moszczenicy i mżawka zamienia się w intensywny deszcz. Także robię pierwszy postój, zjadam co nieco. Na szczęście dość szybko deszcz ustaje. Droga mokra ale jadę. W Gorlicach szukam kantora, znajduję 2 ale obydwa od 8 a ja tam byłem już o 7. Także nie czekam tylko dalej w drogę w stronę Koniecznej. Pogoda dalej deszczowa, jednak tylko mrzy. Zatrzymuję się jeszcze w sklepiku po długopis żeby mieć w razie czego do wpisu loga w keszach. Jedzie mi się dobrze, na horyzoncie pojawia się Beskid Niski.
W stronę Beskidu Niskiego. © Krasu

Dojeżdżam do Małastowa, gdzie zaczyna się stromy podjazd pod przełęcz. Fajne serpentynki w lesie, dość szybko melduje się na przełęczy Małastowskiej (604 mnpm). Tutaj mały postój, wyciągam gps i szukam kesza w okolicach cmentarza. Zrobił mnie w konia ten gps bo stojąc koło skrytki pokazywał jakieś 90 metrów dalej. Pochodziłem po lesie niepotrzebnie, w końcu znajdując kesza. Niestety zaczyna padać. Zjeżdżam kawałek z przełęczy, jednak deszcz przybiera na sile. Zatrzymuję się pod drzewem i czekam. Nachodzą mnie myśli czy czasem nie zawrócić bo pogoda kiepska. Po pewnym czasie deszcz trochę słabnie, wsiadam na rower i mknę w dół. Ukazuje mi się piękno Beskidu Niskiego. Nabieram ochoty do jazdy.
Beskid Niski. © Krasu

Po drodze trafiam na krowy które sobie chodzą po drodze, chyba wracały we trzy z piątkowej imprezy :D Zagadywały coś do mnie jednak nie znam ich narzecza ;) Przestaje padać, jednak buty mam już trochę przemoczone a nie wziąłem zapasowych skarpetek :/
Wyjeżdżam na przełęcz Beskidek (Dujava 580 mnpm), gdzie wita mnie Słowacja.
Przejście graniczne Konieczna na przełęczy Beskidek. © Krasu

Jest tutaj mały sklepik, jedyny który ocalał, dawniej był duży ruch przygraniczny ze względu na różnice cen. Teraz po wprowadzeniu euro na Słowacji to bardziej chyba oni jeżdżą do nas. Nie wymieniłem pieniędzy, ale pytam czy można płacić złotówkami. Oczywiście można, tak więc kupuję czekoladę studencką dla mojej studentki ;) Nic więcej nie biorę bo daleka droga przede mną i każdy gram balastu to złooo. Zaczynam zjeżdżać z przełęczy i już za pierwszym zakrętem muszę zwolnić do minimum bo droga zamieniła się w jakiś poligon czy coś O.o
Słowacja wita mnie trasą downhilową :P © Krasu

Na szczęście to tylko krótki kawałek z taką nawierzchnią, dodatkowo piękne widoczki także nie narzekam na wolną jazdę.
Słowacki beskid. © Krasu

Aż chce sie pedałować dalej i poznawać nieznane.... © Krasu

Zatrzymuję się koło drogi na pyszne czereśnie. Rośnie ich tam kilka drzew w rzędzie koło drogi. Zajadam sobie a tu nagle z kościółka po drugiej stronie wychodzą ludzie ;) Jedna pani się dziwnie patrzy ale to z powodu moich krótkich spodenek bo jej w sweterku zimno ;) Podjazdłęm trochę więc dalej w drogę, już po ładniutkim asfalcie. Tutaj na terenach przygranicznych jest bardzo malutki ruch. Dlatego jedzie się wyśmienicie, droga taka jak u mnie przez wioskę w ruch z 10 razy mniejszy, z 4-5 aut na godzinkę.
Zborov wita mnie. © Krasu

Przejeżdżam przez Zborov, gdzie mam planowany postój na górce aby obejrzeć ruiny zamku. Robią one na mnie ogromne wrażenie, to musiał być piękny i ogromny zamek. No i góry z każdej strony. Po prostu cud miód. Spędzam tam dość długą chwilę robiąc dużo zdjęć.
Hrad Zborov. © Krasu


Hrad Zborov od strony wejścia. © Krasu

Hrad Zborov. © Krasu

Krosik sie zadomowił, dostała mu się komnata z widokiem na górki ;) © Krasu

Słowacy odbuduwują jedną z baszt. © Krasu

Przepiękne widoki, ale tutaj troche miałem lęk wysokości jak zawiało mocniej ;) © Krasu

Na zamku ukryty jest skarb. Wyciągnąłem gps i zacząłem go szukać. Poszło sprawnie, był ukryty w północnej baszcie.
Tutaj znalazłem skarb. © Krasu

Niestety nie było długopisu aby wpisać się do logu. Achaaa! Przecież właśnie na taki wypadek zakupiłem takowy jeszcze w Polsce. Wyciągam go i… no nie chce pisać, próbuję rozpisać i dalej nic… Co za szajs. Całe szczęście że w skrzyni były czeskie kredki, wymieniam je za stare monety i wpisuje loga kredkami świecowymi ;)
Żal opuszczać tak piękne miejsce, jednak komu w drogę temu czas. Ruch coraz większy bo zbliżam się do Bardejova. Kierowcy jednak jakby trochę bardziej wyrozumiali niż nasi, nie wymuszają, nie pchają się na trzeciego. W Bardejovie Krosikowi stuka 5 tysiaków. Oj on już trochę zemną przeżył ;)
Pięć tysiaczków Krosa. © Krasu

Dlatego też zajeżdżamy na rynek aby poświętować i odpocząć. Piękne miasto, piękna starówka.
Odpoczynek na rynku w Bardejovie. © Krasu

Na rynku w Bardejovie. © Krasu

Bardejov. © Krasu

Pięknie tu jednak czas jechać do domu. Mam w planach powrót przez Tylicz i Krynicę. Dlatego muszę wyjechać z Bardejova w kierunku „Tarnova”. Nie mam jednak żadnej mapy ani planu. Kręce się trochę po mieście, jednak nic to nie daje żadnych kierunkowskazów. Zagaduje więc jakaś panią po angielsku, jednak nie rozumie. Przechodzę na polski i się jakoś dogadujemy, ona po słowacku ja po polsku. Kieruje mnie na hipernovą. No to śmigam. Po drodze mijam piękny deptak z fontannami, musze się zatrzymać na chwilkę popodziwiać ;P Spotykam jakaś wyprawę rowerową, mam ochotę zgadać skąd jadą itp., jednak wiem że musze się zbierać i to szybko. Także kilka zdjęć i w drogę.
Fontanna w Bardejovie. © Krasu

Rowerowa ekipa. © Krasu

Wyjeżdżam za miasto, kierunkowskazy są na Poprad co mnie trochę niepokoi. Doganiam jakiegoś rowerzystę i pytam czy dobrze jadę. Okazuje się że tak, dodatkowo dokładnie mi mówi jak dostać się na przełęcz. W drodze towarzyszy mi piękny widok na Busov, najwyższy szczyt Beskidu Niskiego.
Busov, najwyższy szczyt BN po stronie słowacji. © Krasu

Za Tarnovem skręcam na Kurov, przez który prowadzi droga na przełęcz Tylicką ( 683 mnpm). Był to chyba najcięższy podjazd tego dnia, przynajmniej takie miałem odczucie.
Ostatnie spojrzenie w stronę Słowacji. © Krasu

W pewnym momencie po raz pierwszy tego dnia pokazuję się słońce, gdy mijam tablice „Polska 1km”. Myślę sobie pięknie wita mnie ta ojczyzna. Oj ja głupi dałem się wypuścić w pole. W momencie gdy przejeżdżam na drugą stronę gór zrywa się porywisty wiatr. Mam mocno z górki a ciężko mi utrzymać prędkość ponad 20 km/h, masakra. Męczę się aż do samego Tylicza. Tutaj skręcam na rynek i szukam po sklepach skarpetek. Niestety bezskutecznie. Jest już grubo popołudniu i robie się głodny. Postanawiam jak najszybciej udać się do Krynicy na obiadek. Ku mojemu zdziwieniu nie jest to takie proste, bo znowu musze się wdrapać do góry, tym razem na przełęcz zwaną „Roma” od restauracji która się tam znajduje. Kręcenie na coś około 720 mnpm podwyższa mój poziom głodu :D Zjeżdżam na dół do Krynicy, szybka fotka i idę szukać czegoś do zjedzenia.

Po drodze kupuje suche skarpetki na targu i pytam o jakieś dobre miejsce do zjedzenia. Ląduję w restauracji koło lodowiska, zaraz za zadkiem wielkiego niedźwiedzia :D Nie mieli spaghetti więcej zajadam schabowego z frytkami. Po obiadku kawka, rozkładam się na ławeczce i odpoczywam. O 16 postanawiam wyruszyć do domu. Przede mną jednak jeszcze jeden podjazd…. Podczas podjeżdżania zaczyna bolec mnie prawe kolano. Muszę się kilka razy zatrzymać i rozmasować. Mam już tego dnia w nogach grubo ponad setkę po górach, nie jestem przyzwyczajony do takich przeciążeń. Jakoś udaje mi się wdrapać na przełęcz Huta („Krzyżówka” 745 mnpm). Tutaj dostaje mi się największe niespodzianki tego dnia, otóż niebo przetarło się na tyle że widać tatry. Przystaję na chwilę i podziwiam. Druga niespodzianką jest zjazd z krzyżówki….. miodzio, prawie do samego Grybowa z górki, piękne strome serpentyny, nowy asfalt, jedzie się nieziemsko. Niestety od Grybowa do domu jeszcze sporo kilometrów a jakoś nie chce mi się już pedałować. Siła w nogach jest ale brak chęci. Męczę się coraz bardziej. Jakieś 10km od domu rzucam rower na chodnik i siadam na krawężniku. Wymiękła mi głowa. Zbieram się jednak do dalszej jazdy chodź nie jest łatwo. Każdy kilometr przychodzi ciężko. W końcu jestem w domu, zmęczony bardzo, zadowolony jeszcze bardziej. Jak się okazuje jest to moja „życiówka”, 180km po górach, nie spodziewałem się tego po mnie….

Mapka orientacyjna, nie uwzględnia podjazdu na zamek, błądzenia po Bardejovie itp.

<div style="margin-top:2px;margin-bottom:2px;width:600px;font-family:Arial,Helvetica,sans-serif;font-size:9px;color:#535353;background-color:#ffffff;border:2px solid #2a88ac;font-style:normal;text-align:right;padding:0px;padding-bottom:3px !important;"><iframe src="/widget?width=600&height=400&maptype=2&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" border="0" frameborder="0" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no"></iframe><br />Trasa rowerowa <a style="color:#2a88ac; text-decoration:underline;" href="">1037957</a> - powered by <a style="color:#2a88ac; text-decoration:underline;" href="http://www.bikemap.net">Bikemap</a> </div>