Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi krasu z wioski Golanka. Mam przejechane 23890.85 kilometrów w tym 1779.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.07 km/h i jest mi z tym dobrze.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krasu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Hiszpania 2013

Dystans całkowity:97.50 km (w terenie 65.80 km; 67.49%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:32.50 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
44.00 km 30.80 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura min:
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Różne

25/26-02-2013 - Hiszpania - Dzień 3 - Costa Brava

Poniedziałek, 25 lutego 2013 · dodano: 11.03.2013 | Komentarze 2

Wstajemy z samego rana aby zdążyć na wschód słońca nad morzem. Dzień zaczynamy od pieszej wędrówki po klifach i porcie. Dzień wcześniej upatrzyliśmy sobie świetne miejsce do oglądania wschodu słońca na wielkim klifie. Strasznie zimno z rana, siedzimy dość długo i niestety pogoda znowu psota nam figla i zamiast słońca mamy chmurki. Udaje się jedynie zrobić kilka fotek trochę później już w zatoczce koło portu.
Wschód słońca - Costa Brava. © Krasu

Nasz Hostel mieścił się zaraz koło „zamku”, jakby się wydawało ale jak się okazało to był po prostu kościół.
Kościół przypominający zamek. © Krasu

Z naszej miejscówki na wschód słońca mamy takie widoczki.
Poszarpane wybrzeże w Sant Feliu de Guixols. © Krasu

Jest tak zimno że Bena stosuje najnowszy krzyk mody, izolacyjną miniówkę ;)
Najnowsza kolekcja prosto z Hiszpani. © Krasu

Zmarznięci oczekiwaniem postanawiamy się co nieco poruszać i pozwiedzać port oraz przespacerować się nadmorskim szlakiem.
Port w Sant Feliu. © Krasu

Łódka w stylu retro. © Krasu

Luksusowe jachty w porcie. © Krasu

Zatoka portowa. © Krasu

Nadmorski szlak po klifach, pełen pieknych widoków. © Krasu

Dla takich widoków warto sie pomęczyć. © Krasu

Nasza miejscówka na śniadanie. © Krasu

Nasza wędrówkę kończymy w małej zatoczce, gdzie znajdujemy dużo muszli i różnych części jakby rafy koralowej. Najfajniejsze znalezisko to szczypce kraba ;) Mimo takiego zimna widzimy kilku nurków. Musimy wracać na śniadanie do Hostelu i potem w droge już rowerami powrotem do Girony.
Zatoka skarbów. © Krasu

Śniadanie bardzo smaczne, pieczywo oczywiście podgrzane jak wszystko tam w Hiszpani. Dostajemy baaardzo smaczny sok pomarańczowy do śniadania, który kupujemy potem też na wieczór. Niestety do domu nie wzięliśmy bo nie było go na lotnisku.
Śniadanie jemy z takimi widoczkami za oknem. © Krasu

Po śniadaniu zwijamy się z Hostelu i jedziemy pożegnać się z wybrzeżem. Na odchodne dostajemy piękną pogodę, ciepłe słonce. Nie chce się ruszać tyłka ale trochę kilometrów jeszcze przed nami.
Pożegnanie z Morzem Śródziemnym. © Krasu

Sesja na skałkach. © Krasu

Ostatnie fotki i w droge. © Krasu

Costa Brava - Sant Feliu de Guixols. © Krasu

Costa Brava - Sant Feliu de Guixols. © Krasu

Wracamy tą samą drogą co przyjechaliśmy, nie ma wiec żadnych problemów z nawigacją oraz nie mamy towarzystwa blaszaków. Po drodze mijamy ciekawe hotele i budynki. Ostatnie spojrzenie z górki na morze i już ruszamy całą parą żeby zdążyć oddać rowery przed zamknięciem sklepu. Jedzie się nawet dobrze i szybko, Bena nadaje tempo :D Daje o sobie znać ból tyłka, po zimie tyłek nie przyzwyczajony a do tego ciężki plecak. Po około trzech czwartych trasy robimy postój i gotujemy coś ciepłego. Z nową dawką energii atakujemy ostatnie 10km, niestety zaraz przed Gironą łapie nas śnieg… pomimo że temperatura na plusie. Postanawiamy dojechać bez przeczekiwania bo chmura dość duża i zimno nam. Niestety śnieg przechodzi w gesty deszcz i mokniemy. O ile kurtki wodoszczelne dają radę to spodnie zwykłe i przemakamy, marzniemy. Jakoś dajemy radę dojechać do sklepu gdzie oddajemy rowery i przecznicę dalej mamy hostel.
Jeden z Hoteli na Costa Brava. © Krasu

Hiszpańskie trasy rowerowe. © Krasu

Udaje się też pstryknąć kilak marko. © Krasu

Akcenty rowerowe widac tam wszędzie, nawet mają swego rodzaju pomniki. © Krasu

Wieczorem idziemy na miasto na jakieś zakupy, coby popróbować tutejszych specjałów. Kupujemy pyszny sok pomarańczowy i kilka browarów na spróbowanie. Jak się okazuje jedno z kupionych „piw” jabłkowych to nie piwo tylko Cedra czyli sfermentowany sok jabłkowy ;P
Testujemy miejscowe trunki. © Krasu

Następnego dnia wstajemy rano na śniadanko, w cenie hotelu i do tego w formie bufetu także najedliśmy się do syta. Po czym idziemy na miasto żeby na spokojnie zobaczyć Girone. Zwiedzamy stare żydowskie miasto, katedrę i mury obronne. Czas szybko leci i musimy się zwijać wymeldować z Hostelu. Po drodze wstępujemy pokupić pamiątki i idziemy na dworzec autobusowy. Odjeżdżamy na lotnisko, kończy się wycieczka. Cała na pełnym gazie także jesteśmy wycieńczeni. Na pożegnanie mamy piękne widoki z samolotu na wybrzeże. Bena idzie spać a mi nie pozwalają zasnąć piękne widoki na Alpy. Może jeszcze kiedyś tu wrócimy bo 4 dni to zdecydowanie za mało!
Girona - stare miasto. © Krasu

Girona - stare miasto. © Krasu

Girona © Krasu

Krasu w Gironie. © Krasu

Ostatnie widoki z Girony. © Krasu

Ostatnie spojrzenia na Costa Brava © Krasu

Alpy - szkod że tylko z samolotu... © Krasu

Słońce zachodzi - wzejdzie już w Polsce. © Krasu

Costa Brava 2013. © Krasu


Dane wyjazdu:
50.00 km 35.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura min:
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Różne

24-02-2013 - Hiszpania - Dzień 2 - Costa Brava, Sant Feliu de Guixols.

Niedziela, 24 lutego 2013 · dodano: 09.03.2013 | Komentarze 0

Tak dobrze się spało że ni jak nie chciało się rano wstawać. Ale koniec końców wstajemy, jemy śniadanie z Laurą i Danim po czym pakujemy manatki. Rowery ze schowka zwozimy windą. Swoją drogą Dani ma masę fajnych rzeczy u siebie tam w tym pomieszczeniu, od kilku rowerów począwszy na sprzęcie górskim skończywszy. Dostaliśmy nawet nabój do naszej kuchenki żebyśmy nie musieli szukać w niedziele po sklepach, co mogłoby być problemem bo tam wszystko pozamykane w niedziele. Dzień rozpoczyna się pięknym słońcem, jakież to miłe uczucie poczuć go po kilku szarych miesiącach w Polsce. Co prawda jest zimno bo trafiliśmy na jeden z najzimniejszych weekendów tej zimy. Ale to i tak jest koło 10 stopni ciepła, do słońca dużo cieplej ale znowu wiatr przeszywa zimnem. Pierwsze kilometry przez miasto ale ścieżką rowerową jedzie się dobrze, do tego ruch prawie zerowy chociaż jest już grubo po 9.
Wyruszamy w kierunku wybreża Costa Brava. © Krasu

Krajobraz w porównaniu do Polski zmienił się drastycznie, u nas kupa śniegu i ciągle padało go więcej, tutaj zielona jak na wiosnę. Za zadanie mieliśmy dziś dojechać na wybrzeże Costa Brava, do miejscowości San Feliu de Guixols. Całość trasy prowadzi ścieżką „Greenway”, czyli trasą rowerową stworzoną ze starej linii kolei wąskotorowej. Już zaraz na początku zagadaliśmy się i źle skręcamy w odnogę prowadzącą do klasztoru. Trafia się naprawdę ostry podjazd i w połowie robimy przepakowanie plecaka Beny na mój bagażnik. Gdy wyjeżdżamy na górkę orientujemy się że coś jest nie tak bo dawno nie widzieliśmy żadnych oznaczeń. Postanawiam wrócić się do ostatniego oznaczenia, Bena zostaje i czeka na znak ode mnie. Zjeżdżam całkiem z górki na sam dół, odnajduje dobrą drogę i dzwonie po Bena ale…. Jej telefon dzwoni w plecaku na moim bagażniku ;P No to w tył zwrot i jeszcze raz robię podjazd w jak najszybszym tempie. Dobra zaprawa z samego rana ;p Zjeżdżamy razem i już ostrożniej pilnujemy ścieżki. Od głównej trasy są różne odnogi prowadzące do ciekawych miejsc, my chcemy jak najszybciej zobaczyć Morze Śródziemne więc odpuszczamy sobie wszystkie dodatki.
Bardzo przyjemna trasa rowerowa, praktycznie całkowicie odizolowana od ruchu samochodowego. © Krasu

W miejscach dawnych stacji kolejowych zrobiono miejsca na odpoczynek, można coś zjeść i odpocząć. Dodatkowo w niektórych mieści się informacja turystyczna. My jesteśmy całkiem poza sezonem wiec tłumów nie ma, jednak mija nas dużo rowerzystów, prawie każdy z uśmiechem na twarzy i „ola” na ustach ;)
Ciufa. © Krasu

Nawet jeśli trasa przebiega przez jakieś miasteczko to jest wyznaczona osobna ścieżka rowerowa, do tego bardzo dobrze oznaczona. Kultura kierowców jest całkowicie inna od tej w Polsce. Dojeżdżając do przejazdu rowerowego każdy ustąpi Ci pierwszeństwa, nawet jak jesteś kilka metrów od przejścia to już się zatrzymują i czekają aż przejedziesz . Oj chciałbym kiedyś doczekać takiej kultury w Polsce.
Sciezka rowerowa w Hiszpani. © Krasu

Costa Brava coraz bliżej. © Krasu

Llagostera - jedna z malowniczych miejscowości na naszej trasie. © Krasu

Po ponad połowie planowanych kilometrów dzisiejszego dnia, robimy sobie dłuższa przerwie i gotujemy obiadek. Podczas takiej wycieczki nawet zupki chińskie smakują wyśmienicie ;)
Obiadowa przerwa. © Krasu

Ja coś pichce, nie za czesty widok ;) © Krasu

Testy samowyzwalacza. © Krasu

Po odpoczynku ruszamy dalej. Ostatnie 10km do morza ciągnie się dłużej niż cała wcześniejsza trasa, za każdym zakrętem wypatrujemy morza a to jeszcze dalej i dalej. Jakaś masakra po prostu, zakrzywienie czasoprzestrzeni. Na każdym kroku można spotkać oczywiście palmy, są tam bardzo popularne jak u nas tuje. Moją uwagę przykuły też drzewa o białej korze, nie wiem co to za gatunek ale jechało się miedzy nimi elegancko.
Palmy na środku skrzyżowania. © Krasu

Greenways. © Krasu

Kwitnąca Hiszpania. © Krasu

Luty w Hiszpani. © Krasu

Co jakiś czas możemy zobaczyć piękne wille, otoczone ogromnymi ogrodami albo posiadłościami. Czasami ni stąd ni z owąd stoi piękna brama jakby do pola, dopiero po wpatrzeniu się można dostrzec daleko w oddali wielkie wille do których ta droga prowadzi.
"Hawira" © Krasu

Gdy docieramy do znaku z miejscowością Sant Feliu to morze musi być już blisko.. Jednak trasa poprowadzona trochę okrężnie i dalej meczy nas psychicznie gdzie to morze!
Sant Feliu de Guixols, miejscowośc docelowa. © Krasu

W końcu ukazuje sie nam piękny widok na Morze Środziemne. Zmęczeni ale bardzo zadowoleni kierujemy się nad zatokę i szukamy naszego hostelu. Po odpoczynku i kąpieli idziemy na wieczorny spacerek.
Pierwszy widok na morze. Jesteśmy prawie u celu. © Krasu

Krasu nad Morzem Środziemnym - w czapce ;P © Krasu

Sant Feliu de Guixols nocą. © Krasu

Co ciekawe można tam kupić sobie łódkę czy tam jacht po prostu wchodząc do salonu jak z autami. Problem tylko w tym ze ceny tych lepszych są tak kosmiczne że nie wystarczyłoby wygrać kilka razy w totka…
Salon z łódkami. © Krasu


Dane wyjazdu:
3.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura min:
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Różne

23-02-2013 - Hiszpania - Dzień 1 - Girona

Sobota, 23 lutego 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 0

Znużony taką szarą i ciemną zimą postanowiłem wyrwać się na kilka dni w cieplejsze rejony. Pierwsza myśl to Hiszpania, w końcu tam podobno zawsze jest ciepło i świeci słońce. Otóż nie zawsze, jak się ma szczęście to można trafić na najzimniejszy weekend całej zimy wraz ze śniegiem. Ale pomimo tego wyjazd bardzo udany, Costa Brava to naprawdę piękny rejon. Pierwszy dzień do podróż autem na lotnisko, potem lot i dojazd autobusem do Girony. Tam kilka chwil na spacer po starówce i idziemy odebrać rowery.
Stare miasto z katedrą w tle. © Krasu

Stacja tamtejszego pks i pkp ;) © Krasu

Hiszpańskie widoczki, miasteczka z kamienia a górami w tle. © Krasu

Stare miasto żydowskie w Gironie - w oczekiwaniu na odbiór rowerów. © Krasu

Rozkminiam trase do wypożyczalni rowerów. Okulary ala mucha TzeTze ;P © Krasu

Katedra w Gironie. Podobno z najszerszą nawą w całej europie. © Krasu

Hiszpania a ja w czapce i rekawiczkach, o dziwo lokalsom ciepło w bluzach i lekkich kurteczkach. © Krasu

Architektura Girony. © Krasu

Bike Breaks - Girona Cycle Center. © Krasu

Bożenka dostaje funkiel nówke cannodale’a, ja o mały włos dostałbym podobnego ale nie ma mojego rozmiaru (XL) i dostaje model lekko używany. Zważając na nasze bagaże i planowaną trasę wypożyczamy rowery turystyczne. Dopytując się o wszelkie szczegóły dowiaduje się że w razie kradzieży obydwu rowerów musiałbym im zwrócić prawie 3 tysiące euro… Za to rowery są naprawdę świetne, jedzie się na nich bardzo wygodnie i lekko. Pierwszy nocleg mamy zaplanowany u Laury i Daniego – ludzi zapoznanych po przez portal warmshowers. Wyjechali po nas do wypożyczalni rowerów i razem pojechaliśmy do ich mieszkania. Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci, zjedliśmy razem kolacje i przegadaliśmy cały wieczór o naszych krajach, obyczajach, sporcie i wszystkim co tylko przyszło nam na myśl. Będę ten wieczór bardzo miło wspominał, obcy ludzie a można się poczuć jak u siebie w domu. Dani dał mi nawet nabój z gazem do mojej kuchenki bo nie wolno przewozić takich rzeczy samolotem. Poczęstowano nas tradycyjnym Hiszpańskim jedzeniem, najciekawsza była noga świni suszona przez ponad rok, zwana o ile się nie mylę Pata Negra.
Pata Negra - tradycyjne Hiszpańskie jedzenie. © Krasu

Kolacja u Laury i Daniego. © Krasu

Jak się potem okazało to nawet odstąpili nam swoją sypialnie. Aż się nie chciało rano odjeżdżać, ale Costa Brava i morze Śródziemne czekało na nas niecierpliwie :D
Kategoria Hiszpania 2013