Info
Ten blog rowerowy prowadzi krasu z wioski Golanka. Mam przejechane 23890.85 kilometrów w tym 1779.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.07 km/h i jest mi z tym dobrze.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2016, Grudzień4 - 2
- 2016, Listopad1 - 0
- 2016, Październik1 - 0
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2016, Sierpień1 - 0
- 2016, Lipiec4 - 0
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Kwiecień1 - 0
- 2016, Marzec5 - 0
- 2016, Luty2 - 0
- 2016, Styczeń3 - 0
- 2015, Grudzień2 - 0
- 2015, Listopad3 - 0
- 2015, Październik4 - 0
- 2015, Wrzesień3 - 0
- 2015, Sierpień5 - 0
- 2015, Lipiec3 - 0
- 2015, Czerwiec3 - 0
- 2015, Maj3 - 0
- 2015, Kwiecień5 - 0
- 2015, Marzec6 - 1
- 2015, Luty1 - 0
- 2015, Styczeń3 - 0
- 2014, Grudzień4 - 1
- 2014, Listopad3 - 4
- 2014, Październik5 - 3
- 2014, Wrzesień4 - 0
- 2014, Sierpień17 - 10
- 2014, Lipiec2 - 0
- 2014, Maj6 - 1
- 2014, Kwiecień5 - 4
- 2014, Marzec8 - 10
- 2014, Luty7 - 6
- 2014, Styczeń6 - 6
- 2013, Grudzień5 - 3
- 2013, Listopad4 - 1
- 2013, Październik13 - 5
- 2013, Wrzesień4 - 2
- 2013, Sierpień10 - 8
- 2013, Lipiec9 - 9
- 2013, Czerwiec12 - 8
- 2013, Maj14 - 5
- 2013, Kwiecień20 - 5
- 2013, Marzec8 - 4
- 2013, Luty5 - 2
- 2012, Grudzień1 - 0
- 2012, Listopad4 - 0
- 2012, Październik16 - 5
- 2012, Wrzesień16 - 1
- 2012, Sierpień16 - 0
- 2012, Lipiec15 - 5
- 2012, Czerwiec10 - 0
- 2012, Maj18 - 7
- 2012, Kwiecień14 - 8
- 2012, Marzec5 - 2
- 2012, Styczeń3 - 1
- 2011, Grudzień3 - 2
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik9 - 3
- 2011, Wrzesień20 - 3
- 2011, Sierpień23 - 10
- 2011, Lipiec14 - 1
- 2011, Czerwiec16 - 4
- 2011, Maj18 - 0
- 2011, Kwiecień10 - 4
- 2011, Marzec18 - 4
- 2011, Luty3 - 2
- 2011, Styczeń4 - 4
- 2010, Listopad11 - 5
- 2010, Październik7 - 0
- 2010, Wrzesień14 - 1
- 2010, Sierpień17 - 2
- 2010, Lipiec17 - 1
- 2010, Czerwiec16 - 8
- 2010, Maj12 - 0
- 2010, Kwiecień14 - 0
- 2010, Marzec9 - 1
- 2010, Luty2 - 0
Dane wyjazdu:
58.50 km
10.00 km teren
04:13 h
13.87 km/h:
Maks. pr.:42.00 km/h
Temperatura min:21.0
Temperatura max: 42
Podjazdy: m
Kalorie: 1178 kcal
Rower:K r o s s
Alpy 2014 - Dzień 2 – Bratysława
Piątek, 8 sierpnia 2014 · dodano: 25.08.2014 | Komentarze 0
Mój pociąg do Bratysławy odjeżdża o 5:24, dlatego pobudka
dość wczesna. Pogoda nie zapowiadająca się zbyt dobrze, dalej mokro i
deszczowo. Na stacji ciężko dostać się na peron bo mój rower z bagażami nie
chce się zmieścić w windzie. Jakoś udaje mi się go w końcu upchać tak żeby
zamknęły się drzwi i wjeżdżam na peron. Miejsce dla rowerów ma być w 3 wagonie
od końca – to informacja od pani z okienka. Tak też jest ale nie chcą się
otworzyć drzwi do przedziału rowerowego, no trochę lipa. Ale pani konduktor w
końcu mnie zauważa i otwiera mi drzwi, które były zamknięte na klucz. Coś tam
do mnie mówi po słowacku ale nie bardzo rozumiem. Zawieszam rower na wieszaku i
rozkładam siedzenie z boku bo wole mieć sprzęt na oku. Jednak pani konduktor
tłumaczy mi że nie mogę tutaj siedzieć tylko muszę iść do przedziału. No trochę
mnie to martwi, ale co zrobić. Jednak jak wychodzę z tego przedziału
rowerowego, okazuje się że jest on zamykany również od strony wagonu. Także już
spokojny że mój rower jest bezpieczny jadę sobie prawie 4 godzinki do
Bratysławy. Gdzieś w połowie drogi rozpogadza się i świeci piękne słońce.
Wysiadam w Bratysławie i ździwko, nie ma żadnej windy ani nic tylko schody. Nie
będę przecież targać tego po schodach, znajduję przejście służbowe przez tory i
przejeżdżam na stację. Jak to w wielkim mieście pełno ludzi, dworzec tętni
życiem. Pierwsze wrażenie miasta nie za dobre, wszystko wygląda jakby nie było
remontowane dobre 20 lat jak nie lepiej, podobnie jak w Polsce na starych dworcach
PKP. Moją uwagę przykuwa tylko szyld
Dworzec kolejowy© Krasu
Wyjeżdżam na miasto, ulice jeszcze bardziej szare i ponure.
No tak muszę znaleźć centrum miasta, a tu ani planu miasta ani nie mam pojęcia
w której części miasta jestem. Na czuja podjeżdżam trochę główną drogą i jestem
koło pięknego budynku, który okazuje się być pałacem prezydenckim. Do ogrodu
nie można wchodzić z rowerami dlatego zatrzymuję się tylko na kilka fotek i
jadę dalej.
Pałac prezydencki© Krasu
Zaczynam podjeżdżać wąskimi uliczkami pod strome wzgórze, na
którym zauważam zamek. Jak się okazuje to zamek królewski. Znowu zakaz jazdy
rowerem, to prowadzę. Zamek bardzo ładny, z klimatem. Nie czuć zbytniego
przepychu. Widoki z zamkowego wzgórza piękne, w dole Dunaj ze swoimi mostami.
Na dziedzińcu pełno turystów. Podjeżdża jakaś grupka sakwiarzy, widzę polską
flagę to podjeżdżam zamienić kilka słów. Chłopaki jadą z Polskie przez Czechy,
Słowację, Rumunię aż do morza czarnego, po drodze przejeżdżając przez trasę
trans fogarską w Karpatach. Bardzo fajna trasa, urozmaicona i co najfajniejsze
- przez góry. Nie widzę jednak żadnego centrum informacji turystycznej, więc
dalej bez planu miasta zjeżdżam w dół, w kierunku Dunaju. Trafiam jednak w
przepiękne wąskie uliczki, pełne przydrożnych kawiarenek i cudownych starych
kamienic. Starówka Bratysławy bardzo mi się podoba. Kręcę się dość długo po
mieście podziwiając miasto i zażywając słonecznej kąpieli. Na jednym z placów,
koło fontanny spotykam rowerzystę z dalekiego wschodu. Nie rozmawiałem z nim
ale widać po nim że przyjechał tutaj na rowerze.
Zamek królewski w Bratysławie© Krasu
Panorama ze wzgórza zamkowego© Krasu
Siadam na ławce i obserwuję, ciągle coś się dzieje. A to
młoda para ma sesję zdjęciową, a to grupa turystów prowadzona jak stado przez
najważniejsze zabytki. Lubię czasem tak stanąć z boku i obserwować otaczający
mnie świat. Chodź na chwilę wyłączyć się z tej pogoni i zaczerpnąć otaczającego
mnie klimatu.
Bratysława© Krasu
Na następny dzień mam zaplanowany Wiedeń, który jest bardzo
blisko Bratysławy bo tylko kilkadziesiąt kilometrów rowerem. Nie pamiętam
dokładnie może 60 a może 80 kilometrów. Dlatego mam dużo czasu w Bratysławie,
bo nocleg chce znaleźć niedaleko przed Wiedniem aby od rana być już w Wiedniu.
Krążąc jeszcze po mieście, wstępuje na kebaba z funduszy od mojej narzeczonej
przeznaczonego właśnie na dobre jedzenie abym całkiem jako kościotrup nie
wrócił. Oglądam jeszcze kilka zabytków, w tym piękną operę. Powoli odnajduje
ścieżkę rowerową naddunajską, którą to mam zamiar dostać się do Wiednia.
Bajkowa Opera© Krasu
Mutanty w Bratysławie© Krasu
Udaje mi się
jednak uciec, jeszcze tylko kilka spojrzeń na piękny zamek na wzgórzu, na
wiszący most i odjeżdżam. Bratysława bardzo mi się spodobała, chętnie tu kiedyś
wrócę.
Bratysława - most na Dunaju© Krasu
Bratysława - zamek królewski© Krasu
Wyjeżdżam za miasto i krajobraz bardzo szybko zmienia się w
bardziej sielski, wręcz wiejski. A to pola kukurydzy, a to słoneczników, małe
wzgórza i wstęga Dunaju przecinająca krajobraz.
Bardzo szybko wjeżdżam na terytorium Republiki
Austryjackiej. Ścieżka rowerowa oczywiście jest poprowadzona osobno. W jednym
miejscu jednak remontują drogę i przez objazdy towarzyszą mi auta wzbijające
tumany kurzu. Ścieżka bardzo dobrze oznakowana, nie ma problemu z nawigacją.
Kieruje się w stronę małego miasteczka Hainburg. Tam zakupy w Billi i jadę
dalej do naddunajskiego parku narodowego. Malowniczymi terenami wzdłuż wałów,
przeważnie to po wałach dojeżdżam jakieś 10km przed Wiedeń, gdzie w ustronnym
miejscu rozbijam się na noc. Jest nawet miejsce do zażywania kąpieli.
Hainburg© Krasu
Naddunajski park narodowy© Krasu
Miejsce na nocleg w zaciszu starorzeczy Dunaju© Krasu
Kategoria Alpy 2014, Długie Wycieczki