Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi krasu z wioski Golanka. Mam przejechane 23890.85 kilometrów w tym 1779.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.07 km/h i jest mi z tym dobrze.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krasu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
99.30 km 5.00 km teren
06:25 h 15.48 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura min:21.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 2938 kcal
Rower:K r o s s

Dzień 3 Wiedeń - zagubione pranie.

Sobota, 9 sierpnia 2014 · dodano: 27.08.2014 | Komentarze 0

Dobrze się spało, aż szkoda wstawać tak wcześnie. Ale dziś kolejny „miastowy” dzień, a jak to w mieście czas szybko ucieka szukając dobrej drogi w tym gąszczu uliczek. Na szczęście jestem jeszcze w pięknych okolicach i ranek wita mnie cudownymi widokami.
Takie widoki chciałbym mieć każdego ranka © Krasu

Zbliżając się do Wiednia trasa prowadzi bulwarami koło kanału Neu Donau. W publicznej toalecie jest też kran z woda na zewnątrz wraz z lusterkiem. Jakiś rowerzysta korzysta i się goli, no to sobie myślę też skorzystam i wjadę do stolicy z pięknie gładką twarzą ;) Zaraz potem jadę koło plaży nudystów, mimo wczesnej pory już kilku starych obleśnych entuzjastów wietrzy swoje przyrodzenia, trzeba szybko stamtąd spadać! Pytam jakiegoś rowerzystę którym mostem najlepiej się przeprawić do centrum miasta, bo oczywiście nie mam żadnego planu Wiednia. Przejeżdżam na tak jakby wyspę oddzielającą kanał od głównego nurtu Dunaju, a tutaj podjazdy na most dla rowerzystów jak kręte schody, żeby nie było za stromo. Wylądowałem jednak na Praterze, czyli dzielnicy ze słynnym wesołym miasteczkiem. Jest koło 9 więc wszystko pozamykane i jeszcze spokój. Szybka przejażdżka, kilka fotek i jadę dalej, tylko gdzie ? Wstępuję na dworzec tamtejszego PKP i pytam w informacji. Pan jednak nie za miły mówi ze oni udzielają informacji tylko dotyczących rozkładów jazdy itp. To się pytam w ogóle w którym kierunku jest centrum miasta. Mają też plan Wiednia w gablocie więc zerkam i mniej więcej orientuję się co i jak.

Rowerowe udogodnienia © Krasu
Wiedeń © Krasu
Diabelski młyn © Krasu
Prater - dzielnica słynna z wesołego miasteczka © Krasu
Most na Dunaju © Krasu
Centrum biznesowe Wiednia ?? © Krasu

Dojeżdżam pod katedrę św. Szczepana a tam już cały turystyczny zgiełk. Sama katedra bardzo piękna, taki styl budownictwa bardzo mi się podoba. Żałuję że nie mam gdzie zostawić roweru żeby zobaczyć ją do środka. Szukam informacji turystycznej ale nigdzie nie widzę. Za to pełno sklepów topowych marek, a to Georgio Armani a to Versace, nic tylko kupować!
Katedra św. Szczepana w Wiedniu © Krasu
Krasu na rowerku © Krasu

Katedra © Krasu

Pod katedrą pytam jednego z naganiaczy turystów do zakupu biletów o drogę do informacji turystycznej bo ileż można błądzić po Wiedniu. Pierwsze co to mnie upomina że tutaj nie można jeździć na rowerze tylko prowadzić ale mniej więcej wytłumaczył mi gdzie jest takie info. Jednak trochę mi zeszło zanim znalazłem, musiałem jeszcze kilka razy dopytać. Całe to centrum informacji turystycznej to był taki śmieszny złoty barak postawiony koło skrzyżowania. Ucieszony parkuje rower a tu zonk! Gdzie moja koszulka ?? Przyczepiłem sobie wczorajsze pranie do sakw, dwie koszulki i spodenki. A tu brak mojej ulubionej koszulki! No nic jak już jestem to idę po mapy, coś tam darmowego jest, pytam o mapę ścieżek rowerowych ale takowej nie posiadają. Szkoda mi koszulki więc postanawiam kawałek się wrócić, może akurat gdzieś będzie. Całe szczęście koszulka leży kilka przecznic wcześniej koło opery wiedeńskiej. Może to był znak żeby tam wstąpić, ja jednak odpuszczam i jadę w stronę Hofburga, siedziby cesarskiego rodu Habsburgów. Wiedeń jest piękny, na każdym kroku widać bogactwo i kunszt architektury. Pełno wszędzie też turystów, co mniej lubię. Toteż kolejka do wody pitnej była, swoje odstałem i wszystkie bidony napełniłem. Kilka przecznic dalej trafiłem na pogrzeb. Taki uroczysty, z wojskiem i wszystkimi honorami. Ale trwało akurat przemówienie polityków, także tylko kilka fotek i już mnie tam nie było. Koło ratusza rozłożony był gigantyczny ekran bo akurat był festiwal filmowy. Z tym że o tej porze żadnego filmu nie wyświetlano, ochroniarz jednak i tak upomniał mnie że nie wolno tam jeździć rowerem. No niech mu będzie, zsiadłem ale przeprowadziłem kawałek dalej i wio, spadam stąd!

Hofburg, siedziba cesarzy a ja sie pcham z rowerem ;) © Krasu
Architektura Wiednia © Krasu
Wiedeń - kopalnia zabytków © Krasu
Niektóre w remocnie © Krasu
Rydwan kontra bolid F1 © Krasu
Ratusz w Wiedniu © Krasu

Kilka przecznic dalej rozsiadam się w parku koło okrągłego stołu. Przepatruję mapę bo nie znalazłem jednego z pałaców, który kojarzyłem zawsze z Wiedniem. Z takim dużym ogrodem, mnóstwem kwiatów, fontann oraz budowlą na wzgórzu. Jedna z miniaturek wydaje się pasować do mojego wyimaginowanego wyobrażenia o tym miejscu. Jest duży budynek z ogrodem ale to jest na drugim końcu miasta. No nic postanawiam jednak tam jechać. Co chwile muszę sprawdzać gdzie jestem na mapie, ciągle się gubię w tych uliczkach i ścieżkach rowerowych. Przy budce z kebabami postanawiam odpocząć i jednego zamawiam. Od razu widać że to już nie centrum miasta. Pełno podejrzanych typków się kreci, śmierdzi niemiłosiernie, szaro i ponuro, całkowicie inna atmosfera. Zjadam i spadam stąd jak najszybciej. Dojeżdżam na miejsce trochę od boku i wielki zonk, pisze że tutaj jest ale ZOO ! No nie róbcie sobie jaj, tyle jazdy i błądzenia a tu ZOO! Jak już jestem to sprawdzę główny budynek, może jednak dobrze trafiłem. Budynek sie ciągnie dobre kilkaset metrów, podjeżdżam pod główną bramę i jednak to jest Pałac Schönbrunn. Odetchnąłem z ulgą. Jednak nie trwało to długo, dojeżdżam do bramy a tam wypada ochroniarz: „No bikes! No bikes!”. No kurde ale będę prowadził, ale nie dalej „No bikes!”. W dupę jeża, tłukę się z godzinę przez zatłoczony Wiedeń a tu jakiś nadgorliwy ochroniarz mnie nie wpuścił. No nic zostawiam rower przy bramie i wchodzę na dziedziniec, kilka fotek strzelam. Ale główne atrakcje, czyli piękny ogród i fontanny są za pałacem. Nie zostawię tak roweru bo nie będę mieć czym do domu wrócić. Zrezygnowany idę do ochroniarza i pytam czy mogę koło niego przypiąć rower do bramy, czy mi popilnuje. On na to że spoko ale że za 20 minut kończy pracę i przyjdzie ktoś inny. W 20 minut to nie obrócę bo to hektary tych ogrodów. Ale proponuje mi ze zamknie mi rower w kantynie dla ochroniarzy i jak potem wrócę żebym przyszedł do ochroniarza co tu będzie siedział to mi otworzy. No to świetnie! Teraz na legalu wprowadzam sobie rower do pałacu! Chwile temu wywaliłby mnie na zbity pysk a teraz mój rower odpoczywa w pałacowym budynku. Ja zabieram wodę, aparat i idę zwiedzać. Niestety po kilku fotach wyczerpują się baterie w aparacie a drugie zostały zamknięte z rowerem.. Nie wracam się już żeby gościa nie denerwować tylko robię zdjęcia komórką. Piękny ogród, fontanny i widok na cały Wiedeń. Warto było się pomęczyć. Na dodatek jest tutaj darmowe WiiFii więc piszę chwilę z moim szczęściem co się zamartwia o mnie w Polsce.

No bikes! No bikes! © Krasu
Fota na fb coby wiedzieli że żyję © Krasu
Pałac Schönbrunn © Krasu
Pałac Schönbrunn - za "wodospadem" © Krasu
Altanka ogrodowa ;) © Krasu

Jest już popołudnie i pora powoli ewakuować się z Wiednia. Wracam do budki ochroniarza a tam Pani w średnim wieku, która nie bardzo umie angielski. Udaję mi się jednak dogadać i odzyskuje swój sprzęt. Wyjazd z Wiednia to był koszmar! Znowu ciągłe sprawdzanie gdzie to ja jestem. Niedaleko Dunaju zaczynam szukać sklepu. Jest Penny Markt ale nie ma jak dojechać. Musze rower wyprowadzać na most po schodach i wrócić kilkaset metrów. Tragedia wypchać taki obładowany rower po stromych schodach. Jak wracam to jeszcze spotykam chyba jakiegoś naćpanego gościa, na szczęście cwaniaczek mnie nie zaczepia tylko patrzy spode łba. Udaje mi się w końcu odnaleźć ścieżkę naddunajską. Powoli opuszczam to miasto z jednej strony piękne, ociekające bogactwem z ciekawą historią a z drugiej jak to w takich miastach bywa, są też dzielnice ohydne, slumsy z lokatorami spod ciemnej gwiazdy. Za miastem trafiam na fajną miejscówkę do kąpieli. Wraz z miejscowymi trochę popływałem, wypiłem piwko i jadę dalej. Niestety zaczyna padać. Chowam się pod mostem, ale miejscówka zajęta przez rybaka z synem. Trochę za blisko jakiegoś miasteczka żeby zostać na noc no i zajęte jakby nie było. Przeczekuje największy deszcz i szukam miejscówki za miasteczkiem. Rozbijam się koło pola kukurydzy. W lasku obok ktoś urządził sobie ognisko, nie chce mi się już przenosić z namiotem dlatego po cichutku pakuję się w namiot i zasypiam, chociaż kilka razy budzą mnie odgłosy z pobliskiej imprezy.
Dobranoc! © Krasu

Dzień 2 – Bratysława, Dzień 4 Donauradweg – kurczak jest wielce OK!


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa amiit
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]