Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi krasu z wioski Golanka. Mam przejechane 23890.85 kilometrów w tym 1779.10 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.07 km/h i jest mi z tym dobrze.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krasu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Pogórza

Dystans całkowity:5440.40 km (w terenie 1083.60 km; 19.92%)
Czas w ruchu:282:58
Średnia prędkość:18.08 km/h
Maksymalna prędkość:65.50 km/h
Suma podjazdów:35215 m
Maks. tętno maksymalne:51 (26 %)
Suma kalorii:146172 kcal
Liczba aktywności:120
Średnio na aktywność:45.34 km i 2h 28m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
35.00 km 7.00 km teren
02:00 h 17.50 km/h:
Maks. pr.:50.10 km/h
Temperatura min:2139.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 518 kcal
Rower:K r o s s

Geocachingu ciąg dalszy.

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 0

Wciągnął mnie ten geocaching i poplątałem się dziś troszkę za keszami, 3 odnalezione na więcej nie starczyło czasu. Przy okazji pojeździłem po brzance :)

Grzyyyyybki ;D © Krasu


Dane wyjazdu:
23.10 km 3.00 km teren
01:37 h 14.29 km/h:
Maks. pr.:63.80 km/h
Temperatura min:1930.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 372 kcal
Rower:K r o s s

W poszukiwaniu Skarbów.

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 01.08.2010 | Komentarze 0

Czytając kogoś blog, już nie pamiętaj czyj, natknąłem się na wzmiankę o geocachingu. Bardzo mnie to zainteresowało, postanowiłem więc wyruszy na poszukiwanie swoich pierwszych skarbów :D Zlokalizowałem online 3 takie miejsca w skamieniałym miasteczku w Ciężkowicach. Niestety w sobotę był za duży ruch turystyczny żeby podjąć próbę szukania. Do tego nie mam saperki a skarby zakopane ;) Także pokręciłem się trochę tylko po skamieniałym. Natomiast wieczorkiem wybrałem się z Madzią do Piekiełka, do Diablego Kamienia i tam znalazłem swój pierwszy cache :) Chwile się nachodziliśmy zanim znaleźliśmy w ogóle ten kamień, gdy go znaleźliśmy już się ściemniało, ale udało się znaleźć skarb :)

Wąwóz Czarownic w skamieniałym miasteczku © Krasu

Wkońcu coś kapie z wodospadu :D © Krasu

Zostawiłem rumaka na dole i czekam na chwile spokoju bez tyrustów, niestety bezskutecznie. © Krasu

Ucieszony znaleziskiem ;) © Krasu


Dane wyjazdu:
65.70 km 5.00 km teren
03:19 h 19.81 km/h:
Maks. pr.:60.70 km/h
Temperatura min:1635.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 1140 kcal
Rower:K r o s s

Nad Dunajec.

Piątek, 23 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 0

Przez Wał i Jurasówke. Podczas podjazdu pod Wał, w lesie zostałem zaatakowany przez niezliczone siły wroga, wybijałem ile się dało ale ciągle napływały posiłki, musiałem uciekać z lasu ile sił w nogach, dopiero za lasem wybiłem do reszty wszystkie bąki. Normalnie w życiu tyle naraz nie widziałem, ciągnął się za mną cały rój. Kmy do pracy plus wycieczka popołudniowa.

Dane wyjazdu:
46.80 km 26.80 km teren
03:29 h 13.44 km/h:
Maks. pr.:55.50 km/h
Temperatura min:2333.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 707 kcal
Rower:K r o s s

Okoliczne górki.

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 0

Cały tydzień odpoczywałem od rowerku i w końcu nie wytrzymałem i pojechałem dziś :) Jako że ciągle upalnie to postanowiłem pojeździć w terenie, zawsze to mniej grzeje niż od asfaltu. Prognozy nie był za ciekawe także postanowiłem pokrążyć po okolicy tak, żeby mieć w miarę blisko do domu w razie "W". Z domu asfaltem na nosalową, potem żółtym szlakiem rowerowym do Lubaszowej, skąd czarnym pod klasztor, następnie żółtym na bacówkę. Tam mała przerwa i dalej niebieskim szlakiem z Brzanki do Ciężkowic. W kilku miejscach nieprzejezdny rowerem, ale da się jakoś przejść. Nawet do wodospadu dotarłem. Po drodze na chwilke sie zatrzymałem jeszcze na Dąbrach. Najtrudniejszy to odcinek od wodospadu do skały grunwald, masa kamieni i korzeni, no i porobione schodki, jechałem ile tylko mogłem. Tempo dziś założyłem spacerowe, także chciałem jak najwięcej jechać a nie prowadzić.
Miejsce zagłady żydów z getta w rzepienniku. © Krasu

Chłodzenie picia w "wodospadzie" Ciężowickim. © Krasu

Walka rycerzy ;) © Krasu

Miecze koło skały Grunwald. © Krasu


Sory za kiepską jakość zdjęć, ale nie miałem aparatu tylko komórkę.

Dane wyjazdu:
78.00 km 25.00 km teren
04:31 h 17.27 km/h:
Maks. pr.:53.10 km/h
Temperatura min:2036.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 1470 kcal
Rower:K r o s s

Eska Bike Maraton Tarnów 2010.

Sobota, 10 lipca 2010 · dodano: 12.07.2010 | Komentarze 0

Niestety tylko jako widz jak na razie :P Chodź nie do końca ;)
Mianowicie postanowiłem wybrać się do Tarnowa zobaczy start maratonu. Nigdy nie byłem na takiej imprezie także nie wiedziałem jak to w ogóle wygląda. Start o 11 także wyjechałem z domu coś po 8. Przez Tuchów, Karwodrze, Zawade i na lotnisko. Spokojnie po asfaltach. Byłem z godzinkę wcześniej, poplątałem się porobiłem zdjęć.
Około 11 usadowiłem się z aparatem niedaleko startu, po kolei wszyscy wystartowali. Porobiłem jeszcze zdjęć i tak gdzieś po 10 minutach stwierdziłem że nie będę czekać na koniec tylko jadę do domu. Tak się składa że trasa Mega/Giga biegła w kierunku mojego domu, przez Brzankę. Pomyślałem sobie że jak tylko mnie wpuszczą to pojadę za trasą zobaczę jak to w ogóle wygląda. Spokojnym tempem skierowałem się na górę św. Marcina, na pierwszym brukowym podjeździe mijam ostatniego zawodnika który już po pierwszym kmie złapał gumę ;) Podjeżdżam dalej a tam następnych kilka zawodników, wyprzedzam i jadę dalej. I tak kilka kilometrów jadę razem z zawodnikami, aż do momentu rozjazdu na mega. Bo ja skręcam na mega a większość z nich jedzie mini. Myślałem że przyjdzie mi samotnie już dalej jechać, ale nie mija kilka minut a doganiam jakąś grupkę. Pomimo ze nie miałem numeru startowego ani kasku, to nawet zostałem poczęstowany na bufecie napojami. Akurat miałem prawie pusty bidon także nie musiałem już zjeżdżać do sklepu z trasy tylko spokojnie pojechałem na brzanke. Atmosfera bardzo fajna, można pogadać podczas jazdy, pośmiać się, świetnie spędzony czas. Tylko chyba jakieś fatum bo widziałem ze 4 upadki, także nie wiem czy ja taki pechowy czy co :P Najgorszy to jak koleś za szybko wszedł w asfaltowy zakręt 90 stopni i przejechał po asfalcie do rowu :/ Męcząca trasa interwałowa z duża ilością odsłoniętych podjazdów co przy temperaturze ponad 30 stopni dawało w kość. Nie wiem po jakim czasie, bo nie popatrzyłem na starcie na licznik, dojeżdżam na Brzankę. Tutaj odpoczynek, uzupełnienie płynów i powoli mam zamiar się kierować do domu. Zjeżdżam na Burzyn bo odprowadzam do Tuchowa zawodniczkę która rezygnuje z dalszej jazdy. Po czym wracam do domku na obiad. Bardzo pozytywne wrażenia z maratonu pomimo że nie startowałem, ale za rok jadę ten maraton nie ma bata :D Poniżej kilka fotek.

Panorama Tarnowe ze wzgórza św. Marcina © Krasu


Przed Startem Bike Maratonu w Tarnowie. © Krasu


Start jednego z sektorów. © Krasu


Dane wyjazdu:
80.70 km 27.00 km teren
05:38 h 14.33 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura min:1130.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 1266 kcal
Rower:K r o s s

Rysowany Kamień.

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 0

Wybraliśmy się z samego rana z simsonem na pasmo brzanki, pojeździć po lesie :) Bardzo fajny terenowy szlak z Brzanki aż do Liwocza, ale tą ostatnią górkę zostawiliśmy na inną okazje bo nie było już czasu :) Powrót asfaltami przez Jodłową i Ryglice. Ale mnie dziś coś dupsko boli że hoho ;P Poniżej kilka fotek z wypadu.

Globaliści z Ryglic ;) © Krasu

Na Ostrym Kamieniu. © Krasu

Krzyż na górze Liwocz. © Krasu

W lesie można znaleśc wolno stojące, z kluczykami sprzęty. © Krasu

Krosik. © Krasu

Panorama ze szlaku. © Krasu

Fontanna na rynku w Ryglicach. © Krasu


Dane wyjazdu:
88.60 km 27.00 km teren
05:43 h 15.50 km/h:
Maks. pr.:59.80 km/h
Temperatura min:1627.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 1314 kcal
Rower:K r o s s

Zapora w Czchowie pieszym zielonym :)

Niedziela, 27 czerwca 2010 · dodano: 28.06.2010 | Komentarze 3

Synoptycy zapowiadali ładną pogodę, więc zaplanowałem na niedziele trochę dłuższą trasę. Chciałem sprawdzić czy da się przejechać pieszym szlakiem z Gromnika do Czchowa. Do Gromnika mam 3kmy, więc na luzie w kilka minut jestem na miejscu. Wstępuje do grosika zrobić zapasy i wyruszam na szlak. Zaczyna się strasznie stromym podjazdem po asfalcie. Pomęczyłem się trochę ale jestem pod nadajnikiem, skąd już lżejsza droga na Polichty. Znając te tereny zbaczam trochę ze szlaku aby zjazdem terenowym dotrze do oczka wodnego. Chwila oddechu i wracam na szlak, stąd już zero asfaltów do samego Czchowa ( zgodnie z mapą ;P). Pierwszy podjazd na Suchą Górę - Budzyń idzie dość dobrze, w jednym tylko miejscu kawałek podprowadzam bo za mokro i nie daje rady jechać. Na Budzyniu krzyżuje się kilka szlaków, dobry miejsce na początek różnych wypadów. Ja wybieram kierunek na Czchów, ten u samej góry na zdjęciu, chyba coś ponad 6h.

Sucha Góra - Budzyń © Krasu


Po szybkim zjeździe z Budzynia, mozolny, terenowy, przeplatany betonowymi fragmentami podjazd na Styr. Oj wymęczyło mnie tam, ale na górze zostałem wynagrodzony wspaniałym widokiem na pogórze z tatrami w tle :)

Zbliżenie na tatry. © Krasu


Pogórze Rożnowskie, w tle tatry. © Krasu


Zjazd ze Styru bardzo wymagający technicznie ( jak dla mnie :P), bardzo mokro i stromo, ledwo udaje mi się zjechać, w jednym miejscu musiałem sprowadzi z 20 metrów. Na samym dole krótki odpoczynek przed podjazdem na Mogiłę.

Nisczący potoczek między Styrem a Mogiłą. © Krasu


Podjazd pod Mogiłę ledwo wyjechałem. Na postój dłuższy nie było szans bo po kilku minutach była koło mnie cała chmara much i komarów. Także tylko szybkie zdjęcie i w drogę.

Mogiła. © Krasu


Zjazd z Mogiły to ciągłe schodzenie z rowera i pokonywanie różnych przeszkód. Szkoda że tak nieprzejezdny bo byłby bardzo fajny z osobliwymi singielkami.
W pewnym momencie szlak zapadł mi się pod ziemię. Koniec ścieżki i urwisko kilka metrów, dobrze że nie jechałem za szybko.

Porwało szlak. © Krasu


Skończyło mi się picie i po zjeździe do Rudy Kameralnej chciałem się zaopatrzyć w mineralną, niestety sklepu otwartego nie znalazłem. Luknąłem na mapę i postanowiłem skróci sobie drogę przez suchą górę, wprost na tamę na zaporze w Czchowie. Pomysł dobry, realizacja nie do końca :P Przedzierałem się przez jakieś mokradła, wpadłem po kostki w błoto i wodę, ale w końcu dojechałem do niebieskiego szlaku rowerowego, którym chciałem zjechać na tamę. Niestety skręciłem niefortunnie w dół i zjechałem niepotrzebnie do Tropi. Stamtąd znowu musiałem wdrapać się do góry i inną droga wróciłem na szlak. W pewnym momencie ukazał się cel podróży - zalew Czchowski.

Widok na zalew Czchowski. © Krasu


Szlak w dół za taśmowany policyjną taśmą i znak zakazu wjazdu - czynne osuwiska. Stwierdziłem że rowerem może da radę. No i dało się ale ledwo i trzebabyło miejscami prowadzi bo szlak wyglądał tak:

Droga rowerowa zniszczona przez osuwiska. © Krasu


Tutaj już nie dało rady jechac. © Krasu


W końcu udało mi się dotrzeć nad zalew gdzie chwile odpoczywałem.

Nad zalewem Czchowskim © Krasu

Zalew Czchowski. © Krasu

Możnaby tu posiedziec chwilę dłużej, ale komu w drogę temu w czas. © Krasu


Postanowiłem pojechać również na zaporę w Rożnowie, skoro byłem już tak niedaleko. Po drodze mijam zamek Tropsztyn. Niestety otwarty dla zwiedzających dopiero od lipca.

Zamek Tropsztyn. © Krasu


W Rożnowie dopada mnie kryzys, nie wyciągnąłem nawet aparatu. Nic mi się nie chce do tego boli głowa i się chmurzy. Po chwili odpoczynku zmuszam się do pedałowania w stronę domu, wstępując do delikatesów po apap. Zaczyna pada, ubieram długi rękaw. Pada coraz mocniej wiec postanawiam wraca asfaltami. Achh ci synoptycy od siedmiu boleści, miało dziś w ogóle nie padać. Ubieram palto przeciwdeszczowe bo leje jak z cebra. Wyglądam bynajmniej komicznie :P Ale co tam nikt mnie tu nie zna a przynajmniej nie przemoknę cały :D Na szczęście głowa przestaje bolec i przechodzi kryzys, znowu mi się chce pedałować. Po drodze można podziwiać pozostałości po powodzi.
Popowodziowa pustynia. © Krasu


Wycieczka mimo przemoknięcia bardzo udana.

Dane wyjazdu:
56.10 km 7.00 km teren
03:10 h 17.72 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura min:1323.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 1094 kcal
Rower:K r o s s

Troche techniki

Środa, 23 czerwca 2010 · dodano: 23.06.2010 | Komentarze 3

Po powrocie z pracy mały odpoczynek i wybrałem się w teren po którym jeszcze nie jeździłem na rowerku. Docelowo na Polichty aby tam pojeździć po żółtym szlaku pieszym. Przejechałem tym szlakiem tylko z 5km a umęczyłem sie bardziej niż te wszystkie kmy po asfalcie :) Dużo kamieni, szlak wypłukany przez wodę, straszne koleiny, przeplatające się miejscami potoczki, po prostu miodzio :)

Kmy to 27 dojazdu do Pracy i reszta wycieczka.



Dane wyjazdu:
23.00 km 3.00 km teren
01:28 h 15.68 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura min:16.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 301 kcal
Rower:K r o s s

Po pagórkach :)

Wtorek, 22 czerwca 2010 · dodano: 22.06.2010 | Komentarze 2

Braciak w końcu sobie naprawił rower to pośmigaliśmy po górkach. Golanka>Siedliska>Jodówka>Rzepiennik>Golanka




Dane wyjazdu:
39.00 km 6.00 km teren
01:54 h 20.53 km/h:
Maks. pr.:53.10 km/h
Temperatura min:1027.0
Temperatura max:
Podjazdy: m
Kalorie: 616 kcal
Rower:K r o s s

Gleba

Czwartek, 17 czerwca 2010 · dodano: 18.06.2010 | Komentarze 0

No i stało się, pierwsza gleba nie licząc tych z lat szkolnych :) Pogoda wymarzona na rowerek, słonko, nie za upalnie. Miałem do odebrania od Madzi mapki, także postanowiłem pojechać po nie wcześniej przed pracą. Wybrałem oczywiście drogę na około przez górki. W Chojniku skręciłem nie tak jak zawsze, tylko w drużkę dalej bo nigdy tamtędy nie jechałem i musiałem tą ścieżkę sprawdzić. Początkowo wąski asfalcik, który później zanikł a zostało droga szutrowa. Trochę podjazdu, to znowu po równym aż w końcu widzę ostry zjazd. Droga chyba świeżo nasypana żwirem bo niemiłosiernie się koła kopały. W pewnym momencie zjazd się zrobił naprawdę stromy, trochę hamowałem ale to niewiele dawało na takiej nawierzchni, aż tu nagle koło ugrzęzło mi w żwirze, jakaś zasypana dziura czy cuś, no i poleciałem ładnie przez kierownice. Zdążyłem w powietrzu się obrócić trochę bokiem, także twarz mam całą :) Zaorałem trochę żwiru, niestety akurat nie jechałem w rękawiczkach i zdarłem trochę skóry na dłoni, do tego cały bok tak po troszku pościerany. Pierwsza myśl po glebie to czy jestem cały, ale w sumie ok wszystkim mogę ruszać i nic aż tak nie boli. Po czym myśl że pewnie z rowerkiem nie bardzo, aż boje się wstać i sprawdzić, robię pierw zdjęcie po czym podchodzę do rowerka.

Kierownica przekrzywiona, na szczęście tylko się skręciła a nie skrzywiła, siodełko mi trochę obdarło, teraz już wiem na czym siedzę :D

Porysowała się przerzutka, na szczęście się nie urwała i pracowała dalej. Opatrzyłem na szybko zadrapania, znalazłem w apteczkę coś do odkażania i jakieś lepce. Następnie wyprostowałem kierownice i sprawdziłem czy się da jechać. Wyglądało wszystko w miarę ok, wiec się zapakowałem i dalej w drogę. Po dojeździe do Madzi, zostałem profesjonalnie odkażony i opatrzony :D Chwila wytchnienia i pojechałem normalnie do pracy, trochę usyfiony ale co tam :P

A tu po drodze panorama Tarnowa. Niestety nie miałem ze sobą aparatu tylko komórkę [ może i dobrze bo mógłby się uszkodzić :P ]